wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 1 - My Notebook!

Wendy

-Wendy! Wstawaj! - usłyszałam głos mojego brata i ciche pukanie do drzwi - Spóźnisz się do szkoły!
-Już idę. - burknęłam zatykając poduszką uszy i naciągając kołdrę po samą głowę.
-Masz 5 minut na pojawienie się w kuchni, inaczej jedziesz do szkoły autobusem, albo idziesz na piechotę! - czy on nie może się zamknąć? - mówię poważnie! - dodał.
Wygramoliłam się z mojego cieplutkiego łóżka. Wzięłam krótki prysznic i ubrałam się w jeansy, szarą bluzę i założyłam białe wysokie buty za kostkę. Rozczesałam włosy i zostawiłam ja, aby opadały na moje ramiona i plecy.
Wzięłam plecak i zaszłam po schodach na dół, gdzie czekał na mnie przy drzwiach mój brat.
-Hej - powiedziałam na przywitanie.
-Ubieraj się. - rozkazał rzucając w moją stronę czarną skórzaną kurtkę, którą z łatwością złapałam.
-Gdzie ci się tak śpieszy? - zapytałam. Byłam tego bardzo ciekawa, nigdy jeszcze mu się tak nie śpieszyło jak dzisiaj.
-Nie ważne. - odpowiedział, chowając do kieszeni swoich nisko opuszczonych spodni czarnego iPhona. - Wysadzę cię pod szkołą. - dodał.

Wyszliśmy z domu kierując się w stronę auta Justina, które stało na podjeździe obok naszego domu.
Wsiadłam na miejsce pasażera zapinając pas bezpieczeństwa. Justin rozmawiał przez z kimś przez telefon, ale po jego twarzy można było wyczytać, że jest niezadowolony z tego co słyszy.
Otworzyłam po cichu drzwi, aby usłyszeć rozmowę mojego brata.
-Co?! Kurwa co ty pieprzysz? - podniósł swój ton głosu ze spokojnego na agresywny, co mi się jednak nie podobało. - On wrócił? - znów zapytał swojego rozmówcy z zaciekawieniem. - Ale jak mnie znalazł do cholery?!
Postanowiłam dalej nie podsłuchiwać, więc zamknęłam drzwi. Justin jeszcze przez krótką chwilę rozmawiał przez komórkę, ale potem zakończył połączenie i usiadł na miejscu kierowcy odpalając silnik czarnego samochodu.
-Kto dzwonił? - sama nie wiem dlaczego zadałam mu te pytanie. Chyba byłam za bardzo ciekawa o co mu chodziło kiedy mówił "On wrócił?", dlatego chciałam się dowiedzieć o kogo chodzi.
-Kto dzwonił? - powtórzył moje pytanie, jakby go nie usłyszał, na co ja przytaknęłam głową. Chwilę pomyślał co mnie zdziwiło, bo powinien powiedzieć w od razu z kim tak zawzięcie rozmawiał o jakimś kolesiu. - Thomas. - w końcu odpowiedział.
Nie chciałam o nic więcej pytać, bo pewnie i tak bym nie uzyskała, żadnej konkretnej odpowiedzi. Zostawię tą rozmowę na kiedy indziej.

Justin zaparkował samochód na parkingu szkolnym. Szybko wysiadłam z pojazdu, żegnając się przelotnie z szatynem.

Weszłam do klasy, gdzie zastałam mojego przyjaciela siedzącego na swoim stałym miejscu. Kiedy mnie zobaczył uniósł głowę znad jakiejś książki i uśmiechną się do mnie pokazując szereg śnieżnobiałych zębów. Usiadłam w ławce za nim, wyciągając z plecaka zeszyt i długopis.
-Co tak szybko dzisiaj się zjawiłaś w szkole panno McCann? - zapytał sarkastycznie Dylan, opierając się o moja ławkę.
-Justin, musiał gdzieś jechać wcześniej, więc musiałam wybrać, czy chcę iść na piechotę czy ruszyć tyłek i wstać szybciej niż zwykle. - chłopak ponownie się do mnie uśmiechną siadają z powrotem na swoje krzesło.
Po chwili do w klasie pojawiła się nauczycielka. Była to puchata kobieta około czterdziestki.
-Witam was serdecznie po weekendzie! - powitała nas, nawet się nie uśmiechając. Nienawidziłam jej. - Chciałam wam przedstawić dwóch nowych uczniów, którzy będą z wami uczęszczać do szkoły i na te zajęcia z historii. - wyjaśniła.

Do klasy wszedł wysoki chłopak, z blond czupryną włosów na głowie, postawioną na żelu. Mogłam zauważyć, że jego wargę zdobił czarny kolczyk. Był ubrany w czarne rurki, podarte na kolanach i tego samego koloru bluzkę z długimi rękawami, które były podwinięte.
Teraz moje spojrzenie przeniosłam na stojącego obok niego mulata, o brąz włosach. Był ubrany w takie same spodnie co ten pierwszy i granatową bluzę z nadrukiem logo nieznanej mi firmy. Muszę przyznać, że obaj byli naprawdę przystojni.

-Przedstawcie się. - nakazała im nauczycielka siadając na swoim miejscu za biurkiem.
-Luke Hemmings - powiedział blondyn rozglądając się po pomieszczeniu.
-Calum Hood. - odezwał się ten drugi robiąc dokładnie to samo co jego kolega obok.
Mogłam stwierdzić, że wszystkie dziewczyny, które były obecne w tej klasie ilustrowały ich od stóp do głów, uśmiechając się przy tym głupkowato, do dwóch stojących na środku klasy chłopaków, aby za pewnie zwrócić ich uwagę. 
-Zajmijcie wolne miejsca, chłopcy. - oznajmiła pani Roy, nie odrywając spojrzenia od swojej książki. 
Zorientowałam się, że Luke zajął wolne miejsce, które znajdowało się za mną, a Calum obok jego ławki. Mogę powiedzieć, że nienawidzę w szkole właśnie tego, iż  mamy pojedyncze ławki i nie możemy siedzieć z kimś. Wolałabym usiąść z Dylanem, niż jak zwykle sama. Jednym wyjątkiem jest klasa biologiczna, gdzie możemy usiąść w parach.

Po lekcji z panią Roy wyszłam z klasy razem z Dylanem. Podeszliśmy do swoich szafek które znajdowały się obok siebie.
-Pożyczyłabyś mi zeszyt od historii? - zapytał brunet, patrząc na mnie - Nie zdążyłem przepisać notatek z ostatniej lekcji. - wyjaśnił.
-Jasne - rzuciłam krótko w stronę przyjaciela.
Zaczęłam grzebać w plecaku w poszukiwaniu zeszytu, którego używałam na poprzedniej lekcji. Cholera! Gdzie jest ten głupi zeszyt? Przecież miałam go na lekcji i pamiętam jak w nim pisałam. Jeszcze raz dokładnie przejrzałam zawartość mojego plecaka z dokładnością. Nie ma go. 
-To dasz mi ten zeszyt? - Parker opał się o swoją szafkę, czekając na notatnik, którego nie mogłam znaleźć. 
-Nie mam go. 
-A szukałaś w szafce? - ale ja jestem głupia nie pomyślałam o tym. Szybko otworzyłam półkę i zaczęłam na nowo szukać zguby. Jednak tutaj też nic.
-Szukasz czegoś? - zapytał ktoś, kogo głosu nie znałam. 
Przede mną stał Luke Hemmings z moim zeszytem w ręce. Na twarzy malował mu się lekki uśmiech. Teraz mogłam dostrzec jego błękitne jak ocean tęczówki oczu. 
-Tak. - odpowiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho - A tak właściwie, to już nie. - uśmiechnęłam się sztucznie do stojącego przede mną chłopaka - Chyba znalazłeś mój zeszyt.
-Tak. Jest twój. - wyciągnęłam dłoń w stronę przedmiotu, lecz on cofną go do tyłu, abym nie mogła go wziąć. - Nie tak szybko McCann. - uśmiechną się łobuzersko. 
-Skąd znasz moje nazwisko? - zapytałam zaciekawiona.
-No nie wiem. - zaśmiał się - Może dlatego, że jesteś podpisana na tym zeszycie, Wendy? - pokazał mi pierwszą stronę notesu. W tym momencie, moja twarz nabrała koloru czerwonego.
-Dobra. Dzięki za fatygę przyjścia tutaj i przyniesienia mi ...
-To nie była fatyga, tylko czysta przyjemność. - włożył swoje dłonie do kieszeni czarny spodni, patrząc na mnie.
-Daruj sobie te sarkastyczne słowa i oddaj mi moją własność. - postanowiłam, że nie będę tracić czasu na rozmowę z nim.
-Jaki sarkazm? - zmarszczył czoło - Ale, ja chciałem oddać ci tylko coś co należy do ciebie. Powinnaś mi podziękować klękając przede mną na kolanach.
-Ty mówisz poważnie? - nie mogłam w to uwierzyć, że jest takim chujem! - Chyba cię pogięło! 
-Nie mów tak do mnie, McCann. - miałam w tym momencie w dupie, to co ona sobie myśli.
-Pomyśl co ty mówisz idioto!
-Hej, hej, hej - nagle nie wiadomo skąd pojawił się Calum. - Dlaczego wrzeszczysz na cały ryj Wendy? - A ten też, czytał pierwszą kartkę mojego zeszytu, że wie jak się nazywam?
-Nie interesuj się. - syknęłam w jego stronę.
-Bądź grzeczna i nie pyskuj dziewczynko. - Teraz odezwał się Luke, przecierając dłonią swoje czoło.
-Co?! - czy ona jest jakimś psycholem, który uciekł z zakładu psychiatrycznego? - Weź sobie ten cholerny zeszyt! Już go nie chcę! - odeszłam od nich udając się do klasy gdzie miałam mieć następną lekcję
Co za dupek! Czy ona każdego tak wkurza? Teraz stwierdzam, że wygląd to nie wszystko.

*
Reszta moich lekcji minęła mi dość szybko. Nim się obejrzałam, zadzwonił dzwonek ostatniej lekcji informując mnie tym, że na dzisiaj skończyłam już wszystkie zajęcia. Spakowałam się szybko i na korytarzu zatrzymałam się przed moją szafką, aby wyjąć z niej potrzebną książkę z której chciałam się uczyć na sprawdzian. Otworzyłam półkę i od razu co zwróciło moją uwagę, to mój zeszyt który miałam pożyczyć Dylanowi, którego nie widziałam od pierwszej lekcji. A może jednak Hemmings ma dobre serce i dlatego postanowił mi go zwrócić? Sama nie wiem.
_________________________________________________



Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale to dopiero początek mojego opowiadania, a pierwsze rozdziały są zazwyczaj nudne i trudno się je pisze. Mam nadzieję, że dodacie komentarz i docenicie moją pracę, to mnie bardzo uszczęśliwi! :) Dziękuję ♥
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz