piątek, 23 stycznia 2015

Rzodział 2 - You Follow Me?

Luke


Nie każdego, życie jest kolorowe, w tym moje. Nienawidzę szkoły i wszystkich osób tam chodzących, a jednak musiałem tu wrócić. Dlaczego? To proste. Ktoś musiał.


"-To co robimy z McCann'em? - zapytał Ashton siadając na kanapie w salonie.
-Zabijemy go? - odpowiedziałem sarkastycznie, siadając na fotelu obok. - A co niby mamy zrobić? Przyjść i zaprzyjaźnić się z nim? - urwałem - Po tym wszystkim co mi zrobił?
-Nie o to mi chodzi Hemmings. Wyluzuj. - popatrzyłem na kumpla, widząc jak lekko się uśmiecha. - Myślałem, że nim go zabijesz to pobawisz się trochę jego życiem? A potem zrobisz, to co masz zrobić.
-Wiedziałeś, że ten gnojek ma młodszą siostrę? - wtrącił się do rozmowy Michael, przysiadając obok Irwin'a na skórzanej sofie. - Przepraszam. On ma młodszą, seksowną siostrę. - poprawił się.
-I co związku z tym? - uniosłem brwi pytająco - Nie mam zamiaru zaprzyjaźniać się z siostrą wroga. Najwyżej, że ją też mogę zabić.
-Nie rozumiesz?! - Clifford wstał z miejsca podchodząc do mnie - Wykorzystamy to! 
-Niby jak? - odezwał się Calum wchodząc do pomieszczenia z puszką coli. - Nie rozumiem twojego głupiego pomysłu Michael? - upił łyk napoju.
-Jesteście tacy tępi! - wrzasną. Tak szczerze to miałem w dupie jak do mnie mówi, bo wszyscy tak siebie odnosimy. - Chodzi mi o to, że ktoś z nas zapiszę, się do szkoły do której uczęszcza ta suka. Następnie zakoleguje się z nią i zdobędzie jej zaufanie...
-A potem zabijemy ją na oczach tego chuja. - dokończyłem, wymyślając już w głowie plan.
-Sto punktów dla ciebie Luke! - krzykną Ahston.
-Idiota. - syknąłem w jego stronę. 
-A kiedy on to zobaczy, sam się podda i wtedy... też go zabijemy. - Dokończył chłopak w kolorowych włosach.
-Tylko kto zapiszę się do szkoły? - padło teraz pytanie od Hood'a, na którego popatrzyłem jak i wszyscy. - Ja?! Pojebało was?! - prawie zakrztusił się colą.
-Tak. Ty i Luke. - Ashton nie ma za dobrych pomysłów. 
-O nie, nie, nie! - za protestowałem. Nie pójdę, do żadnej szkoły! Chyba oni żartują?!
-Będzie wam raźniej razem. - zachęcił Michael, śmiejąc się do nas - Chyba nie chcecie popsuć mojego planu? 
-Jeśli to twój plan, to ty ,właśnie powinieneś zapisać się do tej budy! - Brunet najwyraźniej się zdenerwował. - Możecie iść razem z Ashton'em! Będzie wam razem raźniej! - zacytował na koniec słowa przyjaciela.
-Ale wy wyglądacie... młodziej i... - Ash sam pogubił się w tym co miał powiedzieć.
-Dobra! - przerwał czerwono włosy chłopak - Zagrajmy w papier, nożyce i kamień. Sprawa sama się wyjaśni.
*
Zaparkowałem przed budynkiem szkoły swoje czarne auto. Nie mogę uwierzyć, że przegrałem tą głupią grę? Ja zawsze wygrywam! Głupie pomysły... 
-"Zagrajmy w papier, nożyce i kamień. Sprawa sama się wyjaśni." - sparodiowałem słowa kumpla wychodząc z auta. - Chujowe sprawy! - powiedziałem trochę głośniej niż, zamierzałem, na co kilka osób stojących na parkingu popatrzyło w naszą stronę. - Na co się kurwa gapicie? - syknąłem w ich stronę z groźbą.
-Stary. - uspokoił mnie Calum, klepiąc lekko po ramieniu. - Zachowuj się jak normalny uczeń. 

Weszliśmy do szkoły, czekając na lekcję. Zauważyłem, że parę osób gapi się na nas nie potrzebie.
Długo nie czekaliśmy na dzwonek, który wreszcie zadzwonił dając nam znak, że nasza pierwsza lekcja właśnie się zaczęła.
Pod klasą, nauczycielka powiedziała, abyśmy poczekali pod klasą, a ona nas zawoła. Tak też zrobiliśmy. 
- Chciałam wam przedstawić dwóch nowych uczniów, którzy będą z wami uczęszczać do szkoły i na te zajęcia z historii. - usłyszałem słowa nauczycielki.
Weszliśmy do klasy zatrzymując się na środku.
-Przedstawcie się - nakazała nam gruba kobieta.
-Luke Hemmings - zrobiłem to co mi kazała.
-Calum Hood - brunet, także się przedstawił.
Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałem. Wszyscy się na nas gapili, co nie było za bardzo fajne. 
-Zajmijcie wolne miejsca, chłopcy - oznajmiła historyczka.
Usiadłem za jakąś dość ładną dziewczyną, która na mnie nawet nie spojrzała kiedy szedłem w jej stronę. Calum zajął miejsce niedaleko mojego. Przy najmniej będę miał z kim rozmawiać na lekcji. 

Zostały sekundy do końca tych zajęć, co mnie bardzo ucieszyło, bo nie mogłem już wytrzymać gadania tej porąbanej nauczycielki o jakichś ważnych zabytkach. Chuj mnie to obchodzi? Mam swoje sprawy do załatwienia, a nie słuchanie jakichś pierdolonych historyjek. Kiedy już wychodziłem z klasy, Calum zabawie się mnie uśmiechną, pokazując mi jakiś zeszyt.
-Co? - zapytałem biorąc od niego przedmiot. - Wendy McCann. - przeczytałem imię i nazwisko na okładce. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Czyli, nie będę się z nią zapoznawać. Będę musiał to zrobić. 
-Zostawiła go na ławce. - oznajmił Hood. - Chyba dobrze?
-Dla nas tak. Dla niej niezbyt. - zadrwiłem."

Zabawne. Chociaż nie, jednak nie. Myślałem, że pójdzie mi łatwo z oddaniem jej tego zeszytu, ale kiedy dowiedziałem się, że to ona miałem ochotę ja zabić tam. Teraz też mam na to ochotę. Ale, wolę poczekać, a później to zrobić kiedy nadejdzie odpowiednia pora. Mogę powiedzieć, że jest wkurzająca. Jak to możliwe, że McCann, ma tak cholernie seksowną siostrę, z którą mógłbym zrobić wiele wspaniałych rzeczy... O czym ja do cholery myślę?! 
-Mógłbyś być, bardziej miły dla niej. - skarcił mnie Calum.
-Ona jest taka jak jej pojebany brat...
-Proszę cię Luke! - Calum przystaną na korytarzu - Mógłbyś nie mówić jej tych rzeczy i wszystko było by pięknie i ładnie! - wrzasną. 
-Dobra. - oznajmiłem - A teraz znajdź tą jebaną szafkę tej idiotki. 
Korytarz był pusty, ponieważ była to ostatnia godzina lekcyjna. Szukaliśmy, chyba od piętnastu minut tej głupiej szafki Wendy. 
-Znalazłem! - powiedział mój kolega stojąc przy półce.
Podszedłem do niego, sprawdzając w telefonie moje nieodebrane połączenia od Michaela. Ciekawe czego chciał. Otworzyłem szybko szafkę za pomocą kodu, który wcześniej musiałem zdobyć, włamując się do pokoju dyrektorki. Oczywiście nikt mnie nie przyłapał, a z kamer usunęliśmy tą scenę, kiedy weszliśmy do tego pomieszczenia.
Wsadziłem do środka zeszyt. Zacząłem przyglądać jej wnętrzu. Nic ciekawego. Jakieś książki i zeszyty, długopisy, ołówek, chusteczki, zdjęcie. Fotografia przedstawiała dziewczynę z tym frajerem McCann'em, siedzących razem na kanapie. Ona uśmiechnięta, a on jakby miał to gdzieś i patrzył w inną stronę. Żałosne. 
-Robisz screen w mózgu? - wyrwał mnie głos Hood, który opierał się o ścianę czekając na mnie.
-Nie idioto. - odparłem, chowając zdjęcie, po czym zamknąłem drzwiczki. 
-Za często używasz tego słowa, wiesz? - zaczęliśmy kierować się do wyjścia. - Powinieneś, byś miły dla swoich przyjaciół - zaśmiał się cicho.
-Jesteś głupi... - nic więcej nie mogłem powiedzieć temu bezmózgiemu idiocie. - Mogę sobie mówić te słowo, tyle ile będę chciał.
Wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do mojego samochodu, którym przyjechaliśmy. 
Muszę teraz wymyślić nowy plan, aby na nowo zapoznać cię z McCann. 

Kiedy dojechaliśmy do naszego mieszkania, wyszedłem z pojazdu trzaskając z frustracji. W środku zastałem Michaela siedzącego przed telewizorem i oglądającego jakiś durnowaty film. 
-Dzwoniłem do ciebie. - powiedział nie odrywając wzroku od ekranu.
-Miałem lekcje, jakbyś chciał wiedzieć. 
-Bieber się dowiedział, że jesteśmy w mieście. - wstał z kanapy przecierając nerwowo kark. 
-Co?! - wybuchłem ze zdziwienia - Ale jak on się dowiedział o tym, że tu jesteśmy? - zacząłem chodzić nerwowo po pomieszczeniu.
-Mam jeszcze dobrą wiadomość. - dodał uśmiechając się kpiąco - Mam numer jego siostry.
-Po prostu zajebiście! - syknąłem ironicznie - Po co mi kurwa jej numer? - Przecież mogę do niej pojechać i wyjdzie na to samo.
-Ashton obserwuję tą laskę. - powiadomił mnie, po czym zaczął coś sprawdzać w swoim telefonie. - Jest teraz w sklepie z odzieżą.
-Ok. To na dzisiaj mam zajęcie. - uśmiechnąłem się sam do siebie układając w głowie plan.

Zaparkowałem moje czarne sportowe auto przed galerią, w której znajdowała się Wendy.
Szybko znalazłem ją siedzącą w starbuck'sie. Postanowiłem, że przysiądę się do niej.
-Hej - powiedziałem siadają na przeciw niej.
-Co ty tu robisz? - powiedziała z zaskoczeniem. W sumie to ja też się tego nie spodziewałem, że tutaj będę.
-Siedzę. - odpowiedziałem sarkastycznie. - Nie widać?
-Nie wygłupiaj się. - zaczęła się rozglądać do o koła.
-Czekasz na kogoś? - zapytałem patrząc na dziewczynę, która chyba nie była zadowolona moja obecnością, ale chuj mnie to?
-Tak. - odparła popijając swoją kawę. - Więc wolała bym, abyś nam nie przeszkadzał.
-Nie będę. - uśmiechnąłem się czego ona nie odwzajemniła. - Myślałem, że spędzimy trochę czasu razem.
 Kiedy to powiedziałem McCann parsknęła śmiechem patrząc na mnie z pogardą, co mi się jednak nie podobało. W naszą stronę zaczął iść wysoki brunet, po czym przywitał się z Wendy buziakiem w policzek. Po chwili zorientował się, że ja też tu jestem.
-Co on tu robi? - zmarszczył czoło wlepiając swoje spojrzenie we mnie. Nienawidzę go od kiedy zobaczyłem jego mordę w klasie. Nie wiem dla czego, ale po prosu mam tak czasem, gdy widzę nowe osoby w moim otoczeniu, potrafię określić, czy są normalni czy też popierdoleni. W tym przypadku było to drugie. - Zaprosiłaś go? -zapytał, spoglądając na koleżankę.
-Nie. - odpowiedziałem zamiast brunetki. - Sam się zaprosiłem. Nie wolno mi?
-Nie powinieneś przychodzić, bez zapowiedzi. - ten gnojek mnie wkurza. Mam ochotę mu przy pierdolić, ale muszę się powstrzymać na razie.
-Zabawne. - zaśmiałem się głupio - Czyli muszę mieć zaproszenie? Zrozum. Ja. Nie. Muszę. Być. Zapraszany. - wyjaśniłem mu powoli.
-Dobra nie ważne - zlekceważył moje słowa - Wendy? - skierował się do przyjaciółki. - Chcesz coś do picia? Bo idę sobie coś zamówić.
-Nie, dziękuje. - pokazał mu swój kubek z kawą.
-To zaraz wracam. - chłopak skierował się do baru, aby złożyć zamówienie.
-My nie będziemy spędzać ze sobą czasu Hemmings. - Wendy ściszyła ton głosu do szeptu i przybliżyła się do mnie - Nigdy.
-Nigdy nie mów nigdy kochanie. - zbeształem ją.
-Nie mów do mnie tak.
-Kochanie? - zapytałem udając, że nie wiem o co jej chodzi.
-Tak. - zrobiła dziwny gest rękami na co się zaśmiałem.
-Jak chcesz. Kochanie. - wystawiła mi tylko język. - To kiedy mogę do ciebie wpaść? - zapytałem.
-Chyba sobie żartujesz! - niemal wstała z krzesła na którym siedziała. - Najpierw chcesz, abym klękała przed tobą i dziękował, za to, że znalazłeś mój zeszyt. Potem przychodzisz tutaj, co wydaje mi się dziwne. A teraz chcesz, abym pozwoliła ci przyjść do mnie! - była troszkę zdenerwowana. - Jesteś chory umysłowo i chyba nie tylko. - zakończyła swoją głupią wypowiedź, która wcale mnie nie ruszyła.
-Tak. Otóż tak robię. - przyznałem.
-Doba, będę musiała już iść.
-Co?! - oburzyłem się ty trochę. - Przecież dopiero tu przyszłaś i twój pojebany kupel też tu przyszedł i...
-Hola, hola! - przerwała mi - Skąd wiesz, że dopiero tutaj przyszłam? Ty mnie śledzisz?
-Ja? Śledzić ciebie? - udałem, że nic nie wiem. - Byłem na zakupach!
-To co niby kupiłeś?
-Jeszcze nic. Myślałem, że pójdziesz ze mną i mi pomożesz coś wybrać? - wymyśliłem coś tak głupiego, że w myślach się zacząłem z tego śmiać.
Dziewczyna zaczęła ubierać swoja kurtkę i pakować jakieś rzeczy ze stolika do torby.
-Wendy! - zawołał ten debil. - Gdzie idziesz?
-Poczułam się jakoś źle. - skłamała.
-Odwiozę cię do domu. - postanowiłem, że powinienem zacząć działać właśnie w tej chwili.
-Nie fatyguj się Luke. Sam tam dotrę. - na pożegnanie pomachała Parkerowi i wyszła z kawiarni.
Dogoniłem ją przy ruchomych schodach. Postanowiłem nie dać za wygraną.
-Ale, na dworze pada. - stanąłem obok niej wkładając dłonie do kieszeni moich czarnych spodni.
-Lubię deszcz.
-Będziesz przemoczona...
-Nie pojadę z tobą! - zeszła ze schodów kierując się ku wyjściu z budynku.
-Pojedziesz! - zaczęła działać mi na nerwach.
-Niby dla czego? - przystanęła spoglądając na mnie. - Po co mam z tobą jechać Luke? - przygryzła wargę, którą mógłbym też przygryźć. Opamiętaj się Luke, ona jest siostrą wroga!
-Bo... - zacząłem zastanawiają się co mam powiedzieć. - Pada deszcz, a poza tym chciałbym cię odwiedzić.
-Ja nie chcę abyś mnie odwiedzał! - popchnęła mnie lekko swoimi dłońmi, które złapałem przyciągając ją do mnie.
-Chcesz. - szepnąłem jej do ucha.
-Zostaw mnie. - odpowiedziała patrząc mi w oczy. - Nie mam zamiaru się z tobą zaprzyjaźniać.
-Ale ja tak. Jeśli nie chcesz bym cię odwiózł, to tego nie zrobię. - podniosłem ton głosu po czym puściłem ja i odeszedłem zostawiając ją.

_________________________________________



Hej kochani! A więc mamy już rugi rozdział "Revenge"! Mam nadzieję, że się wam podobał. (Pisałam go chyba z 2 godziny)  :)

Jak myślicie? Czy Lukowi uda się zaprzyjaźnić z Wendy? 

PS. Jeśli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzu, chętnie na nie odpowiem. ☻

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 1 - My Notebook!

Wendy

-Wendy! Wstawaj! - usłyszałam głos mojego brata i ciche pukanie do drzwi - Spóźnisz się do szkoły!
-Już idę. - burknęłam zatykając poduszką uszy i naciągając kołdrę po samą głowę.
-Masz 5 minut na pojawienie się w kuchni, inaczej jedziesz do szkoły autobusem, albo idziesz na piechotę! - czy on nie może się zamknąć? - mówię poważnie! - dodał.
Wygramoliłam się z mojego cieplutkiego łóżka. Wzięłam krótki prysznic i ubrałam się w jeansy, szarą bluzę i założyłam białe wysokie buty za kostkę. Rozczesałam włosy i zostawiłam ja, aby opadały na moje ramiona i plecy.
Wzięłam plecak i zaszłam po schodach na dół, gdzie czekał na mnie przy drzwiach mój brat.
-Hej - powiedziałam na przywitanie.
-Ubieraj się. - rozkazał rzucając w moją stronę czarną skórzaną kurtkę, którą z łatwością złapałam.
-Gdzie ci się tak śpieszy? - zapytałam. Byłam tego bardzo ciekawa, nigdy jeszcze mu się tak nie śpieszyło jak dzisiaj.
-Nie ważne. - odpowiedział, chowając do kieszeni swoich nisko opuszczonych spodni czarnego iPhona. - Wysadzę cię pod szkołą. - dodał.

Wyszliśmy z domu kierując się w stronę auta Justina, które stało na podjeździe obok naszego domu.
Wsiadłam na miejsce pasażera zapinając pas bezpieczeństwa. Justin rozmawiał przez z kimś przez telefon, ale po jego twarzy można było wyczytać, że jest niezadowolony z tego co słyszy.
Otworzyłam po cichu drzwi, aby usłyszeć rozmowę mojego brata.
-Co?! Kurwa co ty pieprzysz? - podniósł swój ton głosu ze spokojnego na agresywny, co mi się jednak nie podobało. - On wrócił? - znów zapytał swojego rozmówcy z zaciekawieniem. - Ale jak mnie znalazł do cholery?!
Postanowiłam dalej nie podsłuchiwać, więc zamknęłam drzwi. Justin jeszcze przez krótką chwilę rozmawiał przez komórkę, ale potem zakończył połączenie i usiadł na miejscu kierowcy odpalając silnik czarnego samochodu.
-Kto dzwonił? - sama nie wiem dlaczego zadałam mu te pytanie. Chyba byłam za bardzo ciekawa o co mu chodziło kiedy mówił "On wrócił?", dlatego chciałam się dowiedzieć o kogo chodzi.
-Kto dzwonił? - powtórzył moje pytanie, jakby go nie usłyszał, na co ja przytaknęłam głową. Chwilę pomyślał co mnie zdziwiło, bo powinien powiedzieć w od razu z kim tak zawzięcie rozmawiał o jakimś kolesiu. - Thomas. - w końcu odpowiedział.
Nie chciałam o nic więcej pytać, bo pewnie i tak bym nie uzyskała, żadnej konkretnej odpowiedzi. Zostawię tą rozmowę na kiedy indziej.

Justin zaparkował samochód na parkingu szkolnym. Szybko wysiadłam z pojazdu, żegnając się przelotnie z szatynem.

Weszłam do klasy, gdzie zastałam mojego przyjaciela siedzącego na swoim stałym miejscu. Kiedy mnie zobaczył uniósł głowę znad jakiejś książki i uśmiechną się do mnie pokazując szereg śnieżnobiałych zębów. Usiadłam w ławce za nim, wyciągając z plecaka zeszyt i długopis.
-Co tak szybko dzisiaj się zjawiłaś w szkole panno McCann? - zapytał sarkastycznie Dylan, opierając się o moja ławkę.
-Justin, musiał gdzieś jechać wcześniej, więc musiałam wybrać, czy chcę iść na piechotę czy ruszyć tyłek i wstać szybciej niż zwykle. - chłopak ponownie się do mnie uśmiechną siadają z powrotem na swoje krzesło.
Po chwili do w klasie pojawiła się nauczycielka. Była to puchata kobieta około czterdziestki.
-Witam was serdecznie po weekendzie! - powitała nas, nawet się nie uśmiechając. Nienawidziłam jej. - Chciałam wam przedstawić dwóch nowych uczniów, którzy będą z wami uczęszczać do szkoły i na te zajęcia z historii. - wyjaśniła.

Do klasy wszedł wysoki chłopak, z blond czupryną włosów na głowie, postawioną na żelu. Mogłam zauważyć, że jego wargę zdobił czarny kolczyk. Był ubrany w czarne rurki, podarte na kolanach i tego samego koloru bluzkę z długimi rękawami, które były podwinięte.
Teraz moje spojrzenie przeniosłam na stojącego obok niego mulata, o brąz włosach. Był ubrany w takie same spodnie co ten pierwszy i granatową bluzę z nadrukiem logo nieznanej mi firmy. Muszę przyznać, że obaj byli naprawdę przystojni.

-Przedstawcie się. - nakazała im nauczycielka siadając na swoim miejscu za biurkiem.
-Luke Hemmings - powiedział blondyn rozglądając się po pomieszczeniu.
-Calum Hood. - odezwał się ten drugi robiąc dokładnie to samo co jego kolega obok.
Mogłam stwierdzić, że wszystkie dziewczyny, które były obecne w tej klasie ilustrowały ich od stóp do głów, uśmiechając się przy tym głupkowato, do dwóch stojących na środku klasy chłopaków, aby za pewnie zwrócić ich uwagę. 
-Zajmijcie wolne miejsca, chłopcy. - oznajmiła pani Roy, nie odrywając spojrzenia od swojej książki. 
Zorientowałam się, że Luke zajął wolne miejsce, które znajdowało się za mną, a Calum obok jego ławki. Mogę powiedzieć, że nienawidzę w szkole właśnie tego, iż  mamy pojedyncze ławki i nie możemy siedzieć z kimś. Wolałabym usiąść z Dylanem, niż jak zwykle sama. Jednym wyjątkiem jest klasa biologiczna, gdzie możemy usiąść w parach.

Po lekcji z panią Roy wyszłam z klasy razem z Dylanem. Podeszliśmy do swoich szafek które znajdowały się obok siebie.
-Pożyczyłabyś mi zeszyt od historii? - zapytał brunet, patrząc na mnie - Nie zdążyłem przepisać notatek z ostatniej lekcji. - wyjaśnił.
-Jasne - rzuciłam krótko w stronę przyjaciela.
Zaczęłam grzebać w plecaku w poszukiwaniu zeszytu, którego używałam na poprzedniej lekcji. Cholera! Gdzie jest ten głupi zeszyt? Przecież miałam go na lekcji i pamiętam jak w nim pisałam. Jeszcze raz dokładnie przejrzałam zawartość mojego plecaka z dokładnością. Nie ma go. 
-To dasz mi ten zeszyt? - Parker opał się o swoją szafkę, czekając na notatnik, którego nie mogłam znaleźć. 
-Nie mam go. 
-A szukałaś w szafce? - ale ja jestem głupia nie pomyślałam o tym. Szybko otworzyłam półkę i zaczęłam na nowo szukać zguby. Jednak tutaj też nic.
-Szukasz czegoś? - zapytał ktoś, kogo głosu nie znałam. 
Przede mną stał Luke Hemmings z moim zeszytem w ręce. Na twarzy malował mu się lekki uśmiech. Teraz mogłam dostrzec jego błękitne jak ocean tęczówki oczu. 
-Tak. - odpowiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho - A tak właściwie, to już nie. - uśmiechnęłam się sztucznie do stojącego przede mną chłopaka - Chyba znalazłeś mój zeszyt.
-Tak. Jest twój. - wyciągnęłam dłoń w stronę przedmiotu, lecz on cofną go do tyłu, abym nie mogła go wziąć. - Nie tak szybko McCann. - uśmiechną się łobuzersko. 
-Skąd znasz moje nazwisko? - zapytałam zaciekawiona.
-No nie wiem. - zaśmiał się - Może dlatego, że jesteś podpisana na tym zeszycie, Wendy? - pokazał mi pierwszą stronę notesu. W tym momencie, moja twarz nabrała koloru czerwonego.
-Dobra. Dzięki za fatygę przyjścia tutaj i przyniesienia mi ...
-To nie była fatyga, tylko czysta przyjemność. - włożył swoje dłonie do kieszeni czarny spodni, patrząc na mnie.
-Daruj sobie te sarkastyczne słowa i oddaj mi moją własność. - postanowiłam, że nie będę tracić czasu na rozmowę z nim.
-Jaki sarkazm? - zmarszczył czoło - Ale, ja chciałem oddać ci tylko coś co należy do ciebie. Powinnaś mi podziękować klękając przede mną na kolanach.
-Ty mówisz poważnie? - nie mogłam w to uwierzyć, że jest takim chujem! - Chyba cię pogięło! 
-Nie mów tak do mnie, McCann. - miałam w tym momencie w dupie, to co ona sobie myśli.
-Pomyśl co ty mówisz idioto!
-Hej, hej, hej - nagle nie wiadomo skąd pojawił się Calum. - Dlaczego wrzeszczysz na cały ryj Wendy? - A ten też, czytał pierwszą kartkę mojego zeszytu, że wie jak się nazywam?
-Nie interesuj się. - syknęłam w jego stronę.
-Bądź grzeczna i nie pyskuj dziewczynko. - Teraz odezwał się Luke, przecierając dłonią swoje czoło.
-Co?! - czy ona jest jakimś psycholem, który uciekł z zakładu psychiatrycznego? - Weź sobie ten cholerny zeszyt! Już go nie chcę! - odeszłam od nich udając się do klasy gdzie miałam mieć następną lekcję
Co za dupek! Czy ona każdego tak wkurza? Teraz stwierdzam, że wygląd to nie wszystko.

*
Reszta moich lekcji minęła mi dość szybko. Nim się obejrzałam, zadzwonił dzwonek ostatniej lekcji informując mnie tym, że na dzisiaj skończyłam już wszystkie zajęcia. Spakowałam się szybko i na korytarzu zatrzymałam się przed moją szafką, aby wyjąć z niej potrzebną książkę z której chciałam się uczyć na sprawdzian. Otworzyłam półkę i od razu co zwróciło moją uwagę, to mój zeszyt który miałam pożyczyć Dylanowi, którego nie widziałam od pierwszej lekcji. A może jednak Hemmings ma dobre serce i dlatego postanowił mi go zwrócić? Sama nie wiem.
_________________________________________________



Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale to dopiero początek mojego opowiadania, a pierwsze rozdziały są zazwyczaj nudne i trudno się je pisze. Mam nadzieję, że dodacie komentarz i docenicie moją pracę, to mnie bardzo uszczęśliwi! :) Dziękuję ♥
Do następnego!